Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Seria: 5 Days to Die. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Seria: 5 Days to Die. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 czerwca 2014

5 Days to Die #5


tytuł:                           5 Days to Die #5
autor:                         Scenariusz: Andy Schmidt
                           Rysunki: Chee Yang Ong
posiadam od:               -
przeczytana:               20 maja 2013
tytuł oryginału:            „5 Days to Die #5” wydanie I
data wydania: pierw.:  2010
                      polsk.:  tłumaczenie autorskie
wydawnictwo:            IDW PUBLISHING
tłumaczenie:               tłumaczenie autorskie
liczba stron:                32
ISBN:                        -
kategoria:                   komiks
moja ocena:                7/10
seria:                          5 Days to Die #5/5



ZAWARTOŚĆ ZBIORU
Scenariusz: Andy Schmidt
Rysunki: Chee Yang Ong
Liternictwo: Robbie Robbins
Edycja: Bob Schreck

OPIS
  Detektywowi Rayowi Crisarze zostało pięć dni życia. Pięć dni, by powstrzymać Hovermana, mafioza, którego Ray posądza o atak na jego rodzinę, wskutek którego zginęła jego żona, a córka została poważnie ranna. Rayowi zaczyna brakować czasu na powstrzymanie mordercy i człowieka, który za tym stoi. Zostały mu dwadzieścia cztery godziny…

   PODZIĘKOWANIA
  Przez ostatnie cztery numery, Chee i ja opowiadaliśmy głównie o sobie, więc przyszedł czas, by wspomnieć o wszystkich pozostałych. Choć to tylko wierzchołek góry lodowej, którym powinniśmy podziękować, za to, że 5 Days to Die ujrzało światło dzienne. Dziękuję mojej żonie za jej odwagę i długie weekendy, kiedy zajmowała się Calem, bym mógł w spokoju pisać. Oczywiście dziękuję też mojemu synowi. Ten komiks dedykowany jest tobie, Cale. Moi dwaj bracia, Arne i Craig, posłużyli mi za redaktorów. Ci dwaj goście wprowadzili mnie w świat komiksu, za co jestem im dozgonnie wdzięczny. Mój kumpel z Nowego Jorku, Skid, również wziął na siebie sporą część redaktorskich obowiązków. Chee, jesteś cudowny. Dziękuję ci za narysowanie, nałożenie tuszów i pokolorowanie całej serii. Naprawdę nie mam słów. By wyrazić swoją wdzięczność. Świetne okładki są dziełami moich kilku przyjaciół, których poznałem w ciągu ostatnich lat. Dziękuję wam, chłopaki. Oto i oni: David Finch i Chris Sotomayor (numer 1), Michael Avon Oeming i Chee (numer 2), Ben Templesmith (#3), Gabriele Dell’Otto (#4) oraz Pablo Raimondi i Brian Reber (#5). Podziękowania należą się też Chrisowi Ryallowi, Tedowi Adamsowi i reszcie ekipy z IDW, w tym Robbiemu Robbinsowi, który zajął się liternictwem, Chrisowi Mowry’emu i Shawnawi Lee – liternikom testowym, którzy pomogli przepchnąć ten projekt oraz AnnaMarii White za jej marketingowe działania. Dziękuję Bobowi Schreckowi za poprawienie moich kiepskich dialogów. Kolejne dzięki składam na ręce Ricka Jacobsa z Circle of Confusion – kompanii, która wierzy w pomysły i dobre historie. Następne Rayowi Crisarze i Mattowi Hovermanowi – i nie chodzi tu o postacie komiksowe, tylko o mich uczniów z Comics Experience, których imiona wykorzystałem nazywając głównego bohatera pozytywnego i negatywnego. Nie mam pojęcia, dlaczego tak zrobiłem – po prostu czułem, że to właściwe (nie, żebyś był zły, Matt). Na samym końcu dziękuję czytelnikom i sprzedawcom, którzy wspierają cały komiksowy biznes. Mam nadzieję, że komiks wart jest 3 dolarów i 99 centów. Dziękuję bardzo.

Andy Schmidt, Lipiec 2010

  Chciałem podziękować Bobowi Schreckowi, Tedowi Adamsowi, Robbiemu Robbinsowi, Chrisowi Ryallowi, Chrisowi Mowry’emu i wszystkim ludziom z IDW, dzięki którym wydanie 5 Days to Die było możliwe. Dziękuję wspaniałym artystom, którzy stworzyli okładki: Dave’owi Finchowi, Mike’owi Oemingowi, Benowi Templesmithowi, Gabrielowi Dell’Otto, Pablowi Raimondiemu i Brianowi Reberowi. Dziękuję mej kochanej żonie, która grała rolę cheerleaderki, trenera i puszczała mi muzykę, kiedy ja tworzyłem kolejne plansze. Przede wszystkim chce jednak podziękować Andy’emu, któremu będę wdzięczny po wsze czasy za szansę towarzyszenia mu w tej podróży. Dzięki wielkie. Mam nadzieję, że kiedyś ci się odwdzięczę.
Chee, Sierpień 2010
  
MOJA OPINIA
  Wszystkie tragiczne przygody powinny się pięknie kończyć, ponieważ tyle w nich bólu, że samo zakończenie wprost samo prosi się o happy end. Naiwnie wierzyłam, że tutaj też tak będzie… Niestety nie. I mimo to komiks wciąż jest bardzo dobry i ten sad end nie umniejsza na jego wartości. Ray w końcu zrozumiał, że prześladowca którego widział przy swoim łóżku w szpitalu jest postacią wykreowaną przez niego samego. Odłamki jakie przesuwały się w stronę jego mózgu uszkodziły pewną część odpowiadającą za pamięć i percepcję. I niestety dostały się tak daleko, że ostatnie słowa jakie Ray chciał powiedzieć swojej córce Suzie, przekazał jego kolega policjant. Niestety los nie obchodzi się ze wszystkimi sprawiedliwie, i pomimo że to tylko komiks, ta prawda życiowa jest również i w nim widoczna.

FRAGMENTY
  • napis nagrobny Raymonda Callawaya Crisary

„I did my best, it wasn’t much
I couldn’t feel, so I tried to touch
I’ve told the truth, I didn’t come to fool you
And even though
It all went wrong
I’ll stand before the Lord of the Song
With nothing on my tongue but Hallelujah”
~Leonard Cohen

  • napis nagrobny Debry Anderson Crisary

„And the songbirds are singing
Like they know the score
And I love you, I love you, I love you
Like never before”
~Christine McVie

5 Days to Die #4


tytuł:                           5 Days to Die #4
autor:                         Scenariusz: Andy Schmidt
                           Rysunki: Chee Yang Ong
posiadam od:               -
przeczytana:               19 maja 2013
tytuł oryginału:            „5 Days to Die #4” wydanie I
data wydania: pierw.:  2010
                       polsk.: tłumaczenie autorskie
wydawnictwo:            IDW PUBLISHING
tłumaczenie:               tłumaczenie autorskie
liczba stron:                32
ISBN:                        -
kategoria:                   komiks
moja ocena:                7/10
seria:                          5 Days to Die #4/5 



ZAWARTOŚĆ ZBIORU
Scenariusz: Andy Schmidt
Rysunki: Chee Yang Ong
Liternictwo: Robbie Robbins
Edycja: Bob Schreck

OPIS
  Rodzina Raya Crisary rozpadała się. Na domiar złego, w ich samochód wpada rozpędzona ciężarówka. Żona Raya umiera, a jego córka jest w krytycznym stanie. Ray, budząc się w szpitalu, dostrzega postać, próbującą go zabić. Na niego i jego rodzinę został wydany wyrok śmierci. Sam Ray jest ranny. Lekarze twierdzą, że jeśli będzie się ruszał  jego rana zabije go w ciągu pięciu dni. Jeśli zaś będzie leżał i odpoczywał, ma szansę na przeżycie. Ale Ray wie, że musi działać, by ocalić córkę. Z odznaką policyjną i bronią u boku zaczyna samotną krucjatę. Chce zabić Hovermana, najpotężniejszego lorda narkotycznego w mieście. Po nieudanej próbie, potrzebuje nowej taktyki. Tymczasem jego córka Susan pyta, gdzie jej ojciec, siedząc samotnie w szpitalnej sali.

  POSZUKIWANIA CHEE
  W mojej, trwającej już dziesięć lat, karierze w branży komiksowej zawsze miałem niebywałe szczęście do pracowania z niezwykle utalentowanymi ludźmi. Nawiązałem wiele wspaniałych przyjaźni. Ale pracowałem głównie w seriach superbohaterskich i innych popularnych projektach. Rzadko miewałem okazję tworzyć historie w innych gatunkach. Próbowałem gdzieś ulokować moją kreatywność. Miałem szczęście pomagać Peterowi Davidowi i Pablo Raimondiemu przy marvelowskiej postaci Madroxa. Nieco później szefostwo Marvela powierzyło mi swoje kosmiczne postacie. Zrobiłem z tej serii komiks wojenny. Były to nadal historie z gatunku superhero, ale z moim punktem widzenia. Świetnie się przy nich bawiłem i wydaje mi się, że osiągnąłem sukces. Głównie dlatego, że nie były to klasyczne opowiastki o herosach w pelerynach. Prawdziwą szansę wyjścia z tego gatunku dostałem, gdy Mark Waid, redaktor naczelny Boom! Studios, zaproponował mi pisanie serii Challenger Deep. Wtedy dopiero mogłem popuścić wodze fantazji. Od tamtej pory w zasadzie pracuję tylko nad takimi projektami. Waid przedstawił mnie Chee. W nim to znalazłem prawdziwego partnera w pracy, który lubi czytać to samo, co ja. Lubi dobre historie, dobrze opowiedziane za pomocą komiksu. Lubi thrillery noir. Lubi twardych bohaterów i brzydkich ludzi, którzy są prawdziwi. O ukończeniu pracy nas Challenger Deep przenieśliśmy się obaj do IDW Publishing, dla którego napisałem scenariusz adaptacji Star Trek II: The Wrath of Khan i zredagowałem miniserię o Transformerze Bumblebee. Chee zilustrował obydwie serie. Bardzo mi się podobały. Kapitalnie rozrysował postacie – to, jak się zachowywały i poruszały. Miały w sobie to coś. Podczas tego procesu, pytałem Chee, czy nie chciałby ze mną współpracować nad czymś, co by było nasze własne. Zaskoczyło. Jemu podobają się moje skrypty, a ja uwielbiam patrzeć, jak jego rysunki coraz bardziej mnie zaskakują. Proszę go tylko, by mój scenariusz dobrze wyglądał… i zawsze tak jest. Nie omieszkam wspomnieć, że tutaj wystawiłem Chee na sporą próbę. Pościgi samochodowe są bardzo trudne do przedstawienia w komiksie, gdyż bazują na ruchu. Umieściłem jeden w komiksie, by sprawdzić jak Chee sobie z tym poradzi. Poradził sobie lepiej niż znakomicie. Praca z kimś takim to znakomite doświadczenie. Bardzo miło jest pracować z kimś, kto widzi to samo, co ja widzę, kto nie boi się wyzwań, kto chce tworzyć komiksy o prawdziwych ludziach. 5 Days to Die to nasz czwarty wspólny projekt. Jestem pewien, że nie ostatni.
Andy Schmidt, Lipiec 2010
  
MOJA OPINIA
  4 dzień poszukiwań sprawcy wypadku oraz mordercy żony Raya. Być może to przedostatni dzień jego życia. I tylko jedna myśl utrzymuje go wciąż przy zdrowych zmysłach – pomścić Debrę - żonę, oraz córkę, która leży w szpitalu ciężko ranna. Ray jest już o krok od wyśledzenia mordercy, jednak jest ktoś kto mu w tym przeszkadza. Jego współpracownik, z ramienia szefa policji ma rozkaz zatrzymania Raya, który w szale swej pomsty, zabił kilki ludzi. Jednak Ray jest sprytny i gotowy poświęcić swoje życie, aby podarować córce wolność, bez strachu. Pytanie tylko, czy jego stan zdrowia mu na to pozwoli?
  Komiks mimo że nie jest niewiadomo jak kolorowy, bo w odcieniach niebieskiego i czasem czerwonego, jest dobry. I sądzę również że może zadowolić każdego fana sensacyjnych i pełnych akcji komiksów J.

5 Days to Die #3


tytuł:                           5 Days to Die #3
autor:                         Scenariusz: Andy Schmidt
                           Rysunki: Chee Yang Ong
posiadam od:               -
przeczytana:               18 maja 2013
tytuł oryginału:            „5 Days to Die #3” wydanie I
data wydania: pierw.:  2010
                      polsk.:  tłumaczenie autorskie
wydawnictwo:            IDW PUBLISHING
tłumaczenie:               tłumaczenie autorskie
liczba stron:                32
ISBN:                        -
kategoria:                   komiks
moja ocena:                8/10
seria:                         5 Days to Die #3/5




ZAWARTOŚĆ ZBIORU
Scenariusz: Andy Schmidt
Rysunki: Chee Yang Ong
Liternictwo: Robbie Robbins
Edycja: Bob Schreck

OPIS
  Ray Crisara, szanowany funkcjonariusz policji i jego rodzina: żona Debra i córka Suzie, ulegają wypadkowi. W auto, którym wszyscy jechali, uderza ciężarówka. Rodzina ląduje w szpitalu. Po przebudzeniu się, Ray zostaje poinformowany, że jest poważnie ranny w głowę. Jeśli będzie odpoczywał, to rana się zagoi i będzie można usunąć odłamek z mózgu. Jeśli zaś będzie się ruszał, umrze w przeciągu pięciu dni.
  Ray wie, że jego żona i córka są w gorszym stanie. Obydwie przechodzą operacje. Jego intuicja podpowiada mu, że wypadek nie był wcale wypadkiem. Jest przekonany, że stoi za nim Hoverman – król przestępców w mieście. Rodzina Raya jest w niebezpieczeństwie, więc opuszcza szpital z postanowieniem złapania Hovermana.
  Tymczasem do miasta przyjeżdża siostra Debry. W szpitalu znajduje jedynie zwłoki swojej młodszej siostry i Suzie na oddziale intensywnej terapii. Jej nienajlepsze stosunki z Rayem jeszcze się pogarszają, gdyż nie może zrozumieć, jak ojciec może opuścić swoją córkę w takim stanie.
  Pościg Raya może dobiec końca, gdyż dowiedział się, że Herman tej nocy będzie się bawił w pewnym nocny klubie. Ray planuje atak…

  5 Days to Die miał być kolorowy. Miał wyglądać tak jak inne komiksy, leżące na półkach w sklepach. We wczesnych etapach powstawania komiksu Andy chciał, by zatrudnić jeszcze osobę, która będzie odpowiedzialna za nałożenie kolorów. Robiliśmy tak podczas naszych dwóch poprzednich projektów. Ja jednak nie byłem tak entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu. Nie dlatego, że uważałem, iż wyjdzie to źle. CHCIAŁEM mieć kolorystę. Wiedziałem po prostu, że dokooptowanie kogoś do zespołu będzie oznaczać kolejne wydatki, a już i tak zainwestowaliśmy w projekt trochę własnych pieniędzy i czasu. W tym czasie nabyłem też inny komiks ze stajni IDW – The Hunter Darwyna Cooke’a. To adaptacja powieści Richarda Starka Parkera. Komiks ów był w całości przygotowany przez Cooke’a. To on go narysował, pokolorował i naniósł litery. Wyglądało to FANTASTYCZNIE. Pomyślałem, że spróbuję skopiować wyczyn Darwyna. Napisałem do Andy’ego że 5 Days powinien być przedstawiony w niebieskich odcieniach. Tylko w niebieskich. Andy w swej nieskończonej mądrości zasugerował, by komiks był w różnych odcieniach i barwach, podkreślających nastrój danych scen. Miał raję. 5 Days to Die tego właśnie potrzebował. Zacząłem więc eksperymenty. Zdecydowałem, że ten komiks powinien wyglądać inaczej niż inne. Pierwszy numer był jednym wielkim testem farb i próbą wypracowania odpowiedniego schematu nakładania kolorów. Chciałem też zobaczyć, jak będą komponować się z tuszem. To był pierwszy raz, gdy byłem odpowiedzialny za całość przygotowania strony – od szkicu ołówkiem do ostatniej warstwy koloru. Na zatuszowany rysunek nanosiłem szarą farbę, którą potem kolorowałem w Photoshopie. Gdzieś w połowie odcinka drugiego doszedłem już do optymalnego sposobu nakładania barw. Zadowolony byłem jednak w okolicach końca odcinka trzeciego i początku czwartego. Nie byłem też pewien końcowego efektu mojej pracy, dopóki nie otrzymałem wydrukowanych egzemplarzy przygotowanego komiksu. Pokazałem je swojej żonie, a potem próbowałem wytłumaczyć, że cały ten proces był absolutnie konieczny, by osiągnąć zamierzony efekt. Wiele czasu minęło zanim zacząłem patrzyć na ten komiks obiektywnie. Mam nadzieję, że pochylicie się nad graficznym aspektem komiksu i tenże przypadnie wam do gustu. Jeśli nie, najmocniej Was przepraszam. Starałem się, jak mogłem.
Chee, Sierpień 2010

MOJA OPINIA
  Część trzecia to 3 dzień po nieszczęśliwym wypadku samochodowym, policjanta i jego rodziny. Jest to również 3 dzień poszukiwania sprawcy owego wypadku. Ray nie ma wiele czasu. Zaledwie dwa dni pozostały mu na to, by pomścić śmierć ukochanej żony. Zabija ludzi, jest bezwzględny. A ten kto morduje, jest zabójcą bez względu na to, czy jest przy okazji mszczącym się policjantem. Partner Raya, policjant, próbuje nie dopuścić aby go aresztowano, za przestępstwa, których się dopuścił. Chroni go, pomaga i odwiedza jego dochodzącą do zdrowia córkę. Ray jest tak blisko uchwycenia winowajcy, że prawie traci zmysły z bezsilności. Musi coś uczynić, zamordowanie jego żony nie może ujść nikomu płazem.

5 Days to Die #2


tytuł:                           5 Days to Die #2
autor:                         Scenariusz: Andy Schmidt
                           Rysunki: Chee Yang Ong
posiadam od:               -
przeczytana:               17 maja 2013
tytuł oryginału:            „5 Days to Die #2” wydanie I
data wydania: pierw.:  wrzesień 2010
                      polsk.:  tłumaczenie autorskie
wydawnictwo:            IDW PUBLISHING
tłumaczenie:               tłumaczenie autorskie
liczba stron:                32
ISBN:                        -
kategoria:                   komiks
moja ocena:               7/10
seria:                         5 Days to Die #2/5 



ZAWARTOŚĆ ZBIORU
Scenariusz: Andy Schmidt
Rysunki: Chee Yang Ong
Liternictwo: Robbie Robbins
Edycja: Bob Schreck

OPIS
  Wczoraj, Ray Crisara, jego żona Debra i córka Suzie mieli wypadek. W ich samochód uderzyła pędząca ciężarówka. Cała trójka znalazła się w szpitalu. Debra zmarła na stole operacyjnym. Kiedy Ray się obudził, zauważył postać stojącą przy jego łóżku. Ów człowiek uciekł nim Ray zdążył go o cokolwiek spytać. Ray jest przekonany, że jego rodzina padła ofiarą niejakiego Hovermana i że życie jego córki jest ciągle zagrożone. Ray wyszedł cało w wypadku, poza kontuzją ręki i urazem mózgu, który zabije go po pięciu dniach.
  Ray dokonuje wyboru. Postanawia spróbować ocalić to, co pozostało z jego rodziny. Musi porzucić córkę, która wymaga opieki, by ją ocalić przed śmiercią. Musi też się śpieszyć. Zostały mu raptem cztery dni…

  INCEPCJA
  Nie, nie będzie to nawiązanie do głośnego filmu Christophera Nolana, który już chyba został przeanalizowany na wszystkie możliwe sposoby. Mam na myśli Incepcję komiksu który trzymasz właśnie w rękach. Jeśli go czytasz, to mniemam, iż zdecydowałeś się na śledzenie historii, którą stworzyłem z Andym Schmidtem. Pewnie też chciałbyś wiedzieć, jak to się stało. A może wcale nie chcesz?
  Zatem, Incepcja – bądź też ziarno – została zasiana dwa lata temu, kiedy pracowałem dla Boom! Studios. Byłem tam jako wolny strzelec. Zawsze też chciałem pisać scenariusze. Pracowałem z wieloma scenarzystami i zaczytywałem się ich skryptami. Dlatego też pomyślałem ‘dlaczego nie?’. I tak oto zacząłem wpadać na pomysły. Jeden po drugim. Większość z nich była słaba, ale niektóre były niezłe. Spacerując po parku próbowałem wprowadzić się w niby-sen, ponumerować i powkładać do odpowiednich szuflad wszystkie te pomysły. Może akurat wtedy przybyli jacyś, ubrani w garnitur od Armaniego, faceci i zasiali jakiś genialny pomysł w mojej głowie. Kto wie? Jeden z tych pomysłów okazał się być dobry. Było to dziwne, bo nigdzie go nie zapisałem ani nie szkicowałem do niego. Myślę, że bałem się go opisać. Kiedy zatem Andy ściągnął mnie z powrotem do IDW, podjąłem próbę zasiania ziarna tego pomysłu w jego głowie. Pracowałem już z nim wcześniej przy komiksie Challenger Deep, więc wiedziałem że to będzie to. On to napisze, a ja narysuję. Akurat wtedy Andy opisał mi w mailu jeden ze swoich najnowszych pomysłów. Na pierwszy rzut oka… przypominał ten mój. Muszę tu powiedzieć, że nie oskarżam go o kradzież pomysłu. Żeby tak było, Andy musiałby być azjatyckim miliarderem, którego stać by było na wynajęcie zespołu dowodzonego przez Leonardo DiCaprio. A jesteśmy przecież tylko komiksowymi świrami, a Andy nie pochodzi z Azji. Ja może i mam akcent podobny do Kena Watanabe, ale nie jestem miliarderem. Zatem nie brali w tym udziału żadni złodzieje snów. Może więc Andy doświadczył Incepcji samoistnej? Może tak, może nie. Chcę tylko powiedzieć, że kiedy to zobaczyłem, wiedziałem, że jesteśmy na tej samej stronie. Komiksu, oczywiście.
  5 Days to Die to historia, która całkowicie do mnie przemawia. Kiedy siadałem do rysowania, czułem jakbym ją również pisał. Zilustrowanie tej serii było spełnieniem moich marzeń.
Chee, Lipiec 2010

MOJA OPINIA
  O tym jak słodka i bolesna jest zemsta wie tylko ten, który zamierza się mścić. Ray, policjant, który w wypadku samochodowym stracił żonę, a jego córka nadal leży w szpitalu nieprzytomna, ma tylko pięć dni na zemstę. Część druga komiksu to dzień 2 jego pomsty. Szuka winowajcy, ponieważ jest przekonany, że ten wypadek, nie był przypadkowy. W czasie swego odwetu nie cofnie się przed niczym. Nikt przecież nie potrafi wrócić życia jego zmarłej żonie… Stan jego zdrowia nie prezentuje się najlepiej, siostra jego zmarłej żony wymaga od niego opieki nad córką, a sprawcy wypadku chodzą wolno, zadowoleni z siebie. Decyzja jest trudna, lecz w perspektywie tych kilku dni, które Rayowi jeszcze zostały, decyduje się na śledztwo. Co z tego wyniknie, pokażą  następne części…

5 Days to Die #1


tytuł:                           5 Days to Die #1
autor:                         Scenariusz: Andy Schmidt
                           Rysunki: Chee Yang Ong
posiadam od:               -
przeczytana:                12 maja 2013
tytuł oryginału:            „5 Days to Die #1” wydanie I 
data wydania: pierw.:  wrzesień 2010
                     polsk.:  tłumaczenie autorskie
wydawnictwo:           IDW PUBLISHING 
tłumaczenie:               tłumaczenie autorskie
liczba stron:               32
ISBN:                          -
kategoria:                  komiks
moja ocena:               7/10
seria:                        5 Days to Die #1/5


ZAWARTOŚĆ ZBIORU
Scenariusz: Andy Schmidt
Rysunki: Chee Yang Ong
Liternictwo: Robbie Robbins
Edycja: Bob Schreck

OPIS
  Jestem Ray.
  Trzy lata temu na świat przyszedł mój synek Cale, ale nie byłem do niego przywiązany emocjonalnie. Nie wiedziałem wtedy, że takie uczucia jak miłość, przywiązanie muszą być rozwijane i wdrażane w życie. Zawsze wydawało mi się, że one po prostu przychodzą w chwili, gdy zostajesz ojcem. W moim przypadku tak jednak nie było.
  Zanim zrobi się wam smutno, muszę nadmienić, że teraz mam ze swym synkiem wspaniałe relacje. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mimo, że dopiero skończył trzy lata, nie chcę, żeby szedł do college’u. Nie chcę, by kiedykolwiek wyprowadził się z domu… nigdy.
  Ale nie zawsze tak było. To właśnie to poczucie winy było głównym motorem, który sprawił, że stworzyłem tę historię.
  Ray nie wie, albo nie chce wiedzieć, jak radzić sobie z faktem posiadania rodziny. Jego relacje z żoną są bardzo napięte, a relacje z córką prawie nie istnieją. Tak mogło być przecież z Calem i ze mną. Rozmawiałem z żoną o moich uczuciach. Poszedłem nawet na kurs, który pomógł mi nawiązań nić porozumienia z własnym dzieckiem. Wtedy też nastąpiła diametralna zmiana.
  Za dziesięć lat mógłbym być przecież taki sam jak Ray – wyobcowany i zimny w stosunku do ludzi, których kocham. Bo przecież Ray kocha swoją żonę i córkę. Po prostu nie może sobie z tym poradzić. W końcu ma pracę. Na szczęście ja zawsze słucham wspaniałych rad mojej żony.
  W założeniach „5 Days to Die” to opowieść o człowieku, który ucieka od swych problemów rodzinnych, by za chwilę stanąć z nimi twarzą w twarz. Na przykład, żeby uchronić swoje kobiety przed niebezpieczeństwem, musi porzucić je emocjonalnie, bo gdy się zaangażuje, narazi ich zdrowie na szwank.
  Obydwa wyjścia są usprawiedliwione. Gdybym był na miejscy Raya (w końcu nim jestem) mógłbym pójść zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Na szczęście ja nie mam pięciodniowego limitu czasu. To, co przeżyłem ze swoim synem nie równa się z niczym innym, co przeszedłem do tej pory. I byłem w stanie ochronić do przed zagrożeniami.
  Mam nadzieję, że wytrwacie do końca tej opowieści. Że spodoba wam się ta mieszanka akcji, thrillera i noir, którą przygotowaliśmy dla was z Chee. Mam też nadzieję, że dostrzeżecie emocje, które są kręgosłupem tej historii. To moje poczucie winy i wątpliwości stworzyły tek komiks.
  To moje wyznanie. Wyznanie, że nie jestem Rayem. W końcu nawiązałem z Calem porozumienie. Zbudowałem relację. To najważniejsza rzecz w moim życiu. Sprawy ułożyły się dla mnie idealnie.
  Miejmy nadzieję, że Rayowi też się uda.
Andy Schmidt, 22 lipca 2010

MOJA OPINIA
  Jak trudne i niebezpieczne jest życie gliniarza, wie tylko glina. Przestępcy potrafią zadziwić nawet największych geniuszy fantastyki, w sposobach jaki wykorzystują, aby popełniać zbrodnię. Zemsta, poświęcenie i intryga, to chleb powszedni dla zwyrodnialców. Główny bohater przekonuje się o tym na własnej skórze. Jest gliniarzem, który zaciekle poszukuje winowajcy, ten natomiast kara go za to. W dziwnym wypadku samochodowym ginie żona tego policjanta, a córka zostaje ciężko ranna. On sam ledwo chodzi o własnych nogach. Od lekarzy dowiaduje się, że pozostało mu 5 dni życia, zanim odłamki szkła dotrą do mózgu… a więc zostało mu 5 dni życia do zemsty…