czwartek, 2 lipca 2015

Szpital Kosmiczny

tytuł:                           Szpital Kosmiczny
autor:                          James White
przeczytana:                1 lipca 2015
tytuł oryginału:            "Hospital Station"
data wydania: pierw.:  1962
                      polsk.:  1987
wydawnictwo:            ALFA
tłumaczenie:               Wiktor Bukato
liczba stron:                271
ISBN:                         83-7001-117-9
kategoria:                    science fiction
moja ocena:                7/10
seria:                          Biblioteka Fantastyki [ALFA]
                                  Szpital Kosmiczny tom 1/12


ZAWARTOŚĆ ZBIORU
1. Lekarz
2. Szpital
3. Kłopoty z Emilią
4. Pacjent z zewnątrz


OPIS (z okładki książki)
  James White urodził się w roku 1928 w Belfaście, gdzie mieszka do dziś. Pracuje jako rzecznik prasowy miejscowej wytwórni sprzętu lotniczego, natomiast pisarstwem zajmuje się w wolnych chwilach. Zasłynął jako autor cyklu utworów, których akcja umieszczona jest w Szpitalu Głównym Sektora Dwunastego, futurystycznej placówce leczniczej dla wszystkich ras istot inteligentnych zamieszkujących Kosmos. Szpital Kosmiczny (Hospital Station, 1962) otwiera ten cykl, po którym następują Star Surgeon (1963), Major Operation (1971), Ambulance Ship (1980) oraz Sector general (1985). W dorobku White znajduje się również zbiór opowiadań sf o tematyce medycznej, pt. Monsters and Medics (1977), nie pozostających jednak w związku miejsca i czasu akcji z wyżej wymienionym cyklem.
  Wśród innych utworów Jamesa White'a należy szczególnie zwrócić uwagę na dwie powieści, The Watch Below (1966) oraz The Dream Millennium (1974), a także zbiory opowiadań Deadly Litter (1964) i The Aliens Among Us (1969).
  W ocenie krytyków utwory White'a choć bezpretensjonalne, odznaczają się wysokimi walorami moralnymi.

MOJA OPINIA
  Gdy rozpoczynałam lekturę o Szpitalu Kosmicznym, właściwie nie spodziewałam się niczego. Oczywiście wiedziałam, że będzie to kolejny duży kęs science fiction i że nigdy cały wykreowany przyszłościowy świat nie będzie opisany całkowicie. Wiedziałam też, że muszą być jakieś istoty inteligentne, które oprócz ludzi będą występowały w tej książce. Tak z grubsza, wiedziałam również, że akcja będzie się działa w Szpitalu Głównym, jedynym tak dużym i wszechstronnym we wszechświecie. Co mnie zaskoczyło? Istoty. Inteligencja. Nuta kryminału i dreszcz niepewności. Szybka akcja i ryzykowne decyzje. Wyobraźnia. I jeszcze raz wyobraźnia, Jamesa White'a.

  Cała książka podzielona została na 4 rozdziały, z których każdy opisuje inny, trudny przypadek choroby istoty inteligentnej. Pierwsza część książki, zatytułowana Lekarz opowiada o chorym Hudlarianie, małym zwierzątku, reprezentancie klasy FROB, którego rodzice zginęli podczas budowy Szpitala Głównego. Zająć się nim musi O'Mara, psycholog oraz osoba odpowiedzialna za montaż różnych elementów składowych Szpitala. Obowiązek ten spada na niego, ponieważ, wolą przypadku, to on uśmiercił rodziców Hudlarianina.

  Trzy następne rozdziały mają jednego bohatera głównego, mianowicie lekarza Conway'a. W jednym z nich musi dowieść swojej odpowiedzialności i wyleczyć umierających pacjentów, którzy w istocie stanowią jedno ciało. Później musi wykazać się cierpliwością i umiejętnościami współpracy z innymi gatunkami istot inteligentnych przy pielęgnowaniu Emilii - dinozaura. A na sam koniec dostaje pacjenta, którego gatunek jest nieznany, a przez to nie wie jak go leczyć. To wyjątkowo utrudnia sprawę ponieważ istota ta znajdowała się na pokładzie ambulansu kosmicznego, gatunku wysoko rozwiniętego. A co jeśli pacjent umrze i te istoty się o tym dowiedzą?

  Ach. Dobre, klasyczne science fiction, bez zagłady cywilizacji i choroby opanowującej organizmy rozumne na Ziemi. Za to z mnóstwem pomysłów na stworzenie innych cywilizacji, środowiska w jakim żyją oraz sprzętu potrzebnego aby takowe cywilizacje odkrywać, bądź też porozumiewać się z nimi. Lektura okazała się lekka, choć akcja gna niezmiernie szybko. Czytałam z największą przyjemnością, choć czas starał się mi wyrwać jak najwięcej chwil dla nieczytania.

  "Istoty należące do różnych ras porozumiewały się między sobą głównie za pomocą autotranslatora, który elektronicznie rozdzielał i klasyfikował wszystkie znaczące dźwięki i odtwarzał je w języku jego użytkownika. Inną metodą, stosowaną, gdy istniała potrzeba przekazania znacznej ilości dokładnych danych o bardziej wyspecjalizowanym charakterze, była nauka przy pomocy hipnotaśm. Za ich pomocą przekazywano wszelkie doznania zmysłowe, wiedzę i osobowość jednej istoty bezpośrednio do mózgu drugiej. Daleko w tyle za nimi, jeśli chodzi o powszechność zastosowania i dokładność, była metoda trzecia: pisany język cokolwiek na wyrost nazywany uniwersalnym.
  Język uniwersalny przydatny był tyko istotom, których mózgi wyposażone były w receptory optyczne zdolne do wydobycia informacji z zespołów znaków graficznych rozmieszczonych na płaskiej powierzchni, czyli krótko mówiąc, z zadrukowanej stronicy."


  Umiem język uniwersalny. Jak to pięknie brzmi. Nigdy w życiu nie czytałam bardziej poetyckiego i głębszego opisu strony w książce, a i nigdy nie wyobrażałam sobie, że można naukę, jaką jest czytanie, spłycić do granic możliwości, osadzając ją na trzecim miejscu przekazywania danych w przyszłości. Tak więc jestem istotą posiadającą mózg wyposażony w receptory optyczne, które zdolne są do wydobycia informacji z zespołów znaków graficznych rozmieszczonych na płaskiej powierzchni i wcale nie boję się do tego przyznać, a nawet chwalę!

  Jedynym, co nie podobało mi się podczas rozpoznawania znaków graficznych na płaskiej powierzchni, to element tajemniczości zastosowany w zdaniach typu: 'Teraz już wiedział co musi zrobić.', 'To, co zamierzał zrobić mogło przerosnąć jego zdolności.' Gdzie autor nie wytłumaczył nam o co chodzi, o czym bohater myśli, tylko pozostawił w niewiedzy i należało samemu doczytać dalszy ciąg. Nie lubię takich zabiegów, ponieważ odnoszę wtedy wrażenie, że autor wie więcej i przez to stwarza on atmosferę nierealności sytuacji. Wiem, że autor z reguły wie więcej, ale nie powinien się ujawniać, ponieważ gdy akcja dzieje się na bieżąco, widzimy czyny, nie musimy wiedzieć, że była to ostatnia rzecz jaką zrobił, bądź ostatnie słowa, które powiedział. Mnie przeszkadzało to w książce.

  Tak więc, ogólne moje wrażenia są pozytywne. Dostałam akcję i fantastykę, niepewność oraz trzeźwość myślenia. Nigdy nie sądziłam, że można wymyśleć tyle różnych istot, które mogłyby zamieszkiwać wszechświat. James White miał świetny pomysł, umiejscawiając akcję książki w wyimaginowanym Szpitalu Kosmicznym. Tam bowiem, mógł bez przeszkód przelewać na papier swoje wizje dalekiej przyszłości z istotami inteligentnymi, potrzebującymi pomocy medycznej. Polecam czy nie polecam? Polecam. Ja miałam wiele przyjemności z czytania. :)

Książka bierze udział w następujących wyzwaniach:
    

12 komentarzy:

  1. Sci-fi to gatunek do którego niestety nie mogę się za bardzo przekonać, więc nie wiem czy przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki twoim wpisom dowiaduje się o istnieniu książek, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Nie będę deklarować, że na pewno przeczytam, bo to nie jest do końca mój gatunek, ale chętnie każdy taki tekst czytam, można się wiele dowiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje pisanie sprawia komuś przyjemność, taki jest mój cel. :) To nie jest tak, że zmuszam kogoś do czytania tego, co czytam ja. Nie :) Chcę dać znać o czym to jest i ktoś już sam musi zdecydować czy się na coś takiego pisze, czy nie :)
      A jeśli uda Ci się na nią natknąć, to, kto wie, może przeczytasz? :)

      Usuń
    2. Absolutnie nie odbieram tego jako zmuszanie do czytania :) Jeśli zobaczę gdzieś któryś z polecanych przez ciebie tytułów to na pewno go przygarnę :)

      Usuń
    3. Będę niezmiernie zadowolona :) i ciekawa, co o nim napiszesz :)

      Usuń
  3. Dzięki Tobie poznaje książki, o ktorych do tej pory sam nie mialem pojęcia:). Nie slyszalem do tej pory ani o tym autorze ani o tej ksiazce. To tylko dowodzi jak malo jeszcze wiem ;). Pomysł na fabułę wydaje sie bardzo ciekawy i oryginalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że wolą przypadku mam tę książkę. Kupiłam ją w stosie różnych staroci za symboliczną kwotę. I właściwie gdyby nie to, to nie wiem czy słyszałabym kiedykolwiek o niej. Za dużo jest książek po prostu, aby móc znać je wszystkie. Dlatego uporczywie twierdzę, że komuś jednak powinna być dana nieśmiertelność, aby móc przeczytać te wszystkie książki :)

      Usuń
    2. Im wiecej czytam tym okazuje sie, ze jeszcze wiecej jest do przeczytania. Szkoda tylko, ze masa dobrych tytulow jest zasypywana tymi gorszymi. Bo marketing, bo nazwisko itd. Dlatego czasami mozna znalezc taka perelke w stosie staroci. Mysle, ze wtedy radość z czytania i satysfakcja odkrycia czegos nieznanego jest lepsza od przeczytania juz znanej i rozreklamowanej powiesci:). Ja tak odkrylem Davida Gemmella, ktorego strasznie polubilem.

      Usuń
    3. Dokładnie. Radość jest duża. Najbardziej jednak ubolewam nad faktem, że stare książki sprzedają się lepiej, gdy są wydane powtórnie w nowej szacie graficznej, jakiegoś znanego wydawnictwa. Tak jest, np.: z "Władcom Szczurów" Rafała Ziemkiewicza.

      Usuń
  4. " 'Teraz już wiedział co musi zrobić.', 'To, co zamierzał zrobić mogło przerosnąć jego zdolności.' Gdzie autor nie wytłumaczył nam o co chodzi, o czym bohater myśli, tylko pozostawił w niewiedzy i należało samemu doczytać dalszy ciąg. Nie lubię takich zabiegów, ponieważ odnoszę wtedy wrażenie, że autor wie więcej i przez to stwarza on atmosferę nierealności sytuacji.' a może autora przerosła książka i sam nie wiem, co bohater ma zrobić i stąd ta tajemniczość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie co autor miał na myśli... mogło tak być. Tego nie dane jest nam wiedzieć, tylko autor to wie ;)

      Usuń

Witam :)
Będzie mi miło, gdy odwiedzając tę stronę, zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.
Pozdrawiam,
Crystal