autor: Herbert G. Wells
przeczytana: 23 lipca 2015
tytuł oryginału: "The Island of Doctor Moreau"
data wydania: pierw.: 1896
polsk.: 1988
wydawnictwo: ALFA
tłumaczenie: Ewa Krasińska
liczba stron: 176
ISBN: 83-7001-131-4
kategoria: fantastyka
moja ocena: 8/10
seria: Dawne Fantazje Naukowe tom 7
Galaktyka Gutenberga tom 49
OPIS
Satyra w formie alegorii. Edward Prendick,
rozbitek, jest świadkiem eksperymentów doktora Moreau, który przekształca
zwierzęta w istoty ludzkie. Parodia ludzkich kształtów jest jednak tylko
fasadą, pod którą kryją się zwierzęce instynkty.
MOJA OPINIA
Herbert George Wells, angielski
powieściopisarz, dzięki swym dziełom stał się jednym z pionierów gatunku
science fiction. W 1986 napisał "Wyspę Doktora Moreau", która nie
będąca jego debiutem, ukazuje jego styl pisarski w kwiecie tworzenia. Książka
ta bowiem zaskoczyła mnie swoją treścią, choć okładkę ma dość wymowną. Nie
spodziewałam się tego, co otrzymałam. I to jest najlepszym, co mogłam otrzymać
od książki.
Na samym początku powieści zostajemy
wprowadzeni w okoliczności powstania i odnalezienia zwierzeń Edwarda Prendicka.
Prezentuje je nam Charles Edward Prendick, którego główny bohater i
opowiadający historię, jest wujkiem. Twierdzi on, że opowieść ta nie ma żadnego
potwierdzenia, jednak okoliczności zniknięcia na morzu i ponownego pojawienia
się Edwarda Prendicka, są zagadkowe.
Edward Prendick, cudem ocalały po katastrofie
statku "Królowej Próżności", wycieńczony i spragniony, dryfuje na
morzu, dopóki Montgomery, nie lituje się nad nim i bierze na pokład statku. Tam
zostaje wyleczony, lecz nie jest mile widziany, bowiem kapitan statku, wieczny pijak,
nie chce go na swym pokładzie, tak samo jak nie chce dalej wieźć zwierząt
należących do Montgomery'ego. Wysadza go więc z powrotem na tratwę, na której
wcześniej dryfował, na pastwę oceanu. Jednak miękkie serce Montgomery'ego znów
ratuje Edwarda i zabiera go na tajemniczą wyspę, która nie posiada nawet nazwy.
"- Przypadek - odparł. - Ślepy traf.
- Chciałbym jednak wyrazić swoją wdzięczność
jego wykonawcy.
- Niech pan nie dziękuje. Pan potrzebował
pomocy, a ja wiedziałem, jak jej udzielić, karmiłem więc pana i szpikowałem
zastrzykami - można powiedzieć, że był pan dla mnie nowym okazem do kolekcji.
Nudziłem się, szukałem jakiegoś zajęcia. Gdybym tamtego dnia był zmęczony lub
gdyby nie przypadła mi do gustu pańska twarz... kto wie, co by się z panem w
tej chwili działo.
Jego słowa trochę mnie ostudziły.
- Nie zmienia to jednak... - zacząłem.
- Ślepy traf, zapewniam pana - przerwał mi -
jak wszystko w ludzkim życiu. Tylko osły nie chcą tego zrozumieć."
Na tej nieznanej światu wyspie Edward
Prendick czuje się niezwykle dziwnie. Czuje strach i niepewność. Za dnia bowiem
jest zamykany w swym pokoju i słyszy okrzyki bólu zwierzęcia, znajdującego się
za ścianą. Gdy udaje mu się wyjść z tego małego więzienia, zwiedza wyspę,
napotykając na swojej drodze, ni to stwory, ni to ludzi. Niektórzy bowiem w
większym stopniu przypominają zwierzęta, choć poruszają się na dwóch nogach,
mówią i posiadają Wielkie Prawo, które zabrania poruszania się im na czterech
łapach, drapania pni drzew, chłeptania wody; a nakazuje czczenie wielkiego
Pana, który mieszka w Domu Cierpienia i może zadać krzywdę każdemu, w dowolnej
chwili. Tą osobą jest nie kto inny, jak Doktor Moreau.
Świat, który zaprezentował mi Wells, nie był
mi wcześniej znany. Nie mówię tu oczywiście o wyspach, ale o operacjach zmiany
zwierzęcia w człowieka. Zmodyfikowania mu mózgu, tak aby mógł mówić i odczuwać.
Jak widać ludzka wyobraźnia jest bezmierna. I to uwielbiam. Pomysł, który
wcześniej nie był wykorzystany, który jest świeży i pozwala rozwinąć skrzydła
dla takich pisarzy jak Herbert Wells. Nie powiem, że była to książka, przez
którą nie mogłam spać, jednak poświęcałam jej więcej czasu, niż powinnam.
Możecie sobie wyobrazić, w jakim zdziwieniu
byłam, gdy odkryłam, że strony 16-32 są do góry nogami? Nie wiem czy posiadam
egzemplarz unikalny, czy każdy został wydany z tą pomyłką, niemniej jednak było
to dziwnym utrudnieniem. I właściwie oprócz tego, nie ma w tej książce niczego,
czego mogłabym się 'uczepić'. Akcja jest. Nie nudzi. Ciekawie. Oryginalnie.
Krótko i zwięźle. Mogę uczciwie stwierdzić, że przysłowie 'stare ale jare',
idealnie pasuje do tej książki. Pomimo iż została wydana jakieś 120 lat temu,
wcale nie czuje się tego upływu lat. A przecież zmienił się nie tylko język,
ale i sposób postrzegania. Zmieniła się technologia i narzędzia. A książka jest
wciąż dobra.
I gdyby się tak głębiej przyjrzeć, to opis
książki jest właściwy, ponieważ bez względu na to, jak bardzo doktor Moreau
starał się nadać zwierzęciu cechy ludzie i stworzyć z niego człowieka, to jego
pierwotne instynkty zawsze brały górę. Z tego płynie proste przesłanie, że
ewolucja wie co robi i właściwie nie warto w nią ingerować. I to jest
najwartościowsze w tej książce. Bo gdyby nie szukać drugiego dna, okazałaby się
ona zwykłą opowiastką z elementami fantastycznymi. Jednak skąd właściwie
wiadomo, co autor miał na myśli, pisząc książkę?
Polecam. I tyle. Już się napisałam. Książka
jest krótka i wartościowa. Podobna do pięknej opowieści na dobranoc dla dzieci,
z której płynie mądry i dalekowzroczny morał. Takie książki warto czytać :).
Książka bierze udział w następujących wyzwaniach: